W środku nocy, kiedy krzyczą anioły
Kocham balet, ale nienawidzę tego, że zajęcia są tak późno. Jest godzina 18:15 i dookoła jest już ciemno, jedynie latarnie uliczne dają skromne oświetlenie.
Jestem Louise, mieszkam w jednej z biedniejszych dzielnic Nowego Orleanu w stanie Luizjana. Od około 5-tego roku życia tańczę balet. Taniec jest przeznaczeniem, lepszym jutrem, jest przyszłością. Nie mam zbyt wielu przyjaciół, ani nie zwracam na siebie większej uwagi. Moi rodzice często są poza domem, mama pracuje na dwa etaty w tutejszej kawiarni, a w weekendy dorabia w szpitalu. Ojciec od kiedy pamiętam nigdy nie pracował i albo przesiadywał w barze z kumplami, albo przed telewizorem z piwem w ręku. Był awanturnikiem, okropnym awanturnikiem. Starałam się pomagać mamie jak mogłam, ale ona wcale nie chciała pomocy, zawsze kiedy proponowałam jej pomocną dłoń odprawiała mnie mówiąc żebym się pouczyła, albo przećwiczyła nowy układ.
- Belle. - skinęła w moją stronę pani Santangelo, nauczycielka tańca. Rzuciłam moją torbę w kąt i zatrzymałam się przy drążku obok lustra zaczynając się rozciągać. W sali było nas razem ze mną około 10 dziewczyn. Wyglądały one na miłe, ale szczerze mówiąc odkąd tu chodzę... z żadną nie zamieniłam jeszcze ani słowa.
Po próbie pani Santangelo kazała nam zostać jeszcze na chwilę. Usiadłam na parkiecie ocierając czoło ręcznikiem.
- Wiecie co to jest burleska, prawda? - spytała patrząc na każdą z nas, a wszystkie skinęłyśmy głowami. - Moja dobra znajoma ma taki klub i szuka dziewczyny do tańca. Wysłałam jej kiedyś wideo z waszego występu i chciałaby osobiście zobaczyć jak tańczycie, wtedy wybierze jedną z was do przeszkolenia.. wielka scena, blask fleszy... qualcosa di meraviglioso, credetemi*
- Ale to nie balet. - wtrąciła blondynka siedząca obok mnie.
- Giustamente, to nie balet, ale tyto taniec wielkiej kariery. To tyle, możecie już iść. Przemyślcie to.
Zarzuciłam moją torbę na ramię i spojrzałam w lustro. Może to nie taki zły pomysł...
- Ari oferuje stałą płacę. - powiedziała cicho pani Santangelo poklepując mnie z uśmiechem po ramieniu. - Arrivederci, Belle.
Wyszłam z budynku z lekkim uśmiechem, a nóż mi się uda, mama będzie mogła spokojnie pracować na jeden etat. Szłam zamyślona wobrażając sobie jakby to mogło być kiedy usłyszałam mrożący krew w żyłach krzyk, rozejrzałam się spanikowana dookoła i zobaczyłam młodego chłopaka na środku ulicy zwijającego się z bólu. Zrzuciłam torbę z ramienia i podbiegłam do niego. Dookoła było pełno krwi, ale nie zauważyłam żadnej rany, spojrzałam na jego przepełnioną bólem twarz.
- Co się stało? - spytałam drżącym głosem.
- Nic mi nie jest... - powiedział cicho i wziął głeboki wdech. - Próbuję tylko wrócić do domu.
- Skąd jesteś? Może ci pomogę. - zaproponowałam nadal przestraszona.
- Nie znasz mojego domu. Tam wszystko jest inne. - powiedział próbując się podnieść. - Twój świat nie ma miłości, twój świat umiera. - podniósł wzrok i spojrzał mi w oczy, jego oczy miały odcień ciepłej zieleni, ale jego wzrok.. coś w nim było.. złość, ból, strach...
Spojrzałam na niego lekko zaciekawiona. - Jak to?
- Są dobre pytania i są złe pytania. - powiedział, po czym wstał i odszedł. Spojrzałam na miejsce, gdzie przed chwilą leżał i zobaczyłam małe, czarne piórko, wzięłam je w dłoń i przyglądałam mu się przez chwilę. Nawet nie powiedział mi jak ma na imię.
Wróciłam do domu około 21:30, rozejrzałam się po pustym mieszkaniu, było bardzo malutkie, ale przytulne. Poszłam do swojego pokoju, jutro szkoła, chyba powinnam się pouczyć, prawda? Usiadłam na łóżku rozkładając książki przed sobą i zaczęłam odrabiać matematykę. Cały czas miałam głupie uczucie jakby ktoś mnie obserwował. Odłożyłam długopis i rozejrzałam się dookoła, ale nie zauważyłam nic niepokojącego, położyłam się na łóżku kiedy usłyszałam dzwoniący telefon na dole, wstałam powoli i zeszłam na dół, podniosłam słuchawkę - Halo?
- Czarne pióro - wyszeptał cicho niskim głosem jakiś mężczyzna. - Masz je - warknął - masz coś co nie należy do ciebie - usłyszałam głośny trzask po drugiej stronie, po czym połączenie zostało przerwane. Moje serce wybijało szaleńczy rytm, jakbym dopiero co przebiegła maraton, odłożyłam słuchawkę trzęsącą się dłonią, podeszłam szybko do drzwi zamykając je na klucz, oparłam się o nie plecami próbując uspokoić oddech kiedy zobaczyłam wysokiego chłopaka stojącego przede mną. Zaczęłam przeraźliwie krzyczeć, no bo co innego mi zostało...
____________________
cześć, wiecie dopiero zaczynam pisanie i mam nadzieję że komukolwiek się spodoba to ff, liczę na szczere komentarze, lub jakiekolwiek komentarze,
muah muah ;*
*Belle - piękna
Qualcosa di meraviglioso, credetemi - coś wspaniałego, uwierzcie mi
Giustamente - słusznie, racja
Arrivederci - do zobaczenia
boski rozdział!
OdpowiedzUsuńzapowiada się mega ciekawie!
i masz taki fajny sposób pisania <3
na pewno będę czytała!! // rita.