Muzyka grała niemiłosiernie głośno, nawet poza budynkiem szkoły. Siedziałam przy basenie na zewnątrz, w którym czasami mamy wychowanie fizyczne. Wszyscy się dobrze bawili.. tylko nie ja. Czułam się tam jak odludek.. nie lubię ludzi.. chcą wiedzieć zbyt wiele, są zbyt ciekawscy. Nie lubię być w centrum uwagi, a przez Naomi wszyscy się na mnie gapili. Gdybym nie ubrała tej sukienki, tylko tą którą chciałam założyć, nikt by mnie nie zauważył, jak zwykle. A teraz.. jeszcze trochę i każdy zobaczy mój tyłek.. To prawda, sukienka jest śliczna, ale.. nie jest dla mnie. Może Naomi czuje się w niej komfortowo, ale ja nie.
Wstałam powoli i ruszyłam w stronę domu. Byłam zła na Naomi i Scott'a, że mnie na to namówili, było tak zimno, a ja miałam ponad 4km pieszej wycieczki. Szłam już dłuższy czas, robiło się coraz zimniej, objęłam się ramionami i przyspieszyłam trochę kroku. Nagle pustą drogę oświetliły światła jadącego gdzieś za mną samochodu. Miałam dziwne przeczucie, ale postanowiłam je zignorować idąc spokojnie dalej, dopóki samochód nie zwolnił kiedy był już obok mnie. Wtedy na prawdę spanikowałam.
- Wsiadaj. - powiedział ktoś niskim, władczym tonem. Spojrzałam przestraszona na samochód, okno od strony kierowcy było otwarte, ale było tak ciemno, że nie dostrzegłam twarzy.. ale ten głos tego mężczyzny.. był tak charakterystyczny i.. o kurwa. - Wsiadaj. - warknął. - Nie lubię się powtarzać.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam jak słup soli całkiem wystraszona. Mężczyzna wysiadł z auta wyprowadzony z równowagi. Nie mam pojęcia czym on się tak przejmował. Jednym ruchem złapał mnie w talii i przewiesił sobie przez ramię idąc w stronę drzwi od strony pasażera. Zaczęłam się rzucać i bić go w pięściami w plecy, ale to go w ogóle nie ruszało. Wsadził mnie do samochodu i zapiął pasem, po czym w niewiarygodnie szybkim tępie znalazł się na miejscu kierowcy i zablokował moje drzwi. Siedziałam tak sparaliżowana strachem.
Chłopak spojrzał na mnie i zaśmiał się mierząc mnie wzrokiem. To było okropnie krępujące, spuściłam wzrok na swoje trzęsące się dłonie.
- Podoba mi się to, że się mnie boisz. - mruknął. Nawet nie usłyszałam w którym momencie przybliżył się do mnie. Delikatnym ruchem odgarnął moje włosy na drugie ramię i przejechał nosem od mojego ucha do obojczyka. Oddech uwiązł mi w gardle. Właśnie dotarło do mnie, że jestem sama z mężczyzną, którego imienia nie znam.. którego w ogóle nie znam.. ale wiem że jest psychopatą zamknięta w samochodzie.
Odsunął się ode mnie i usiadł prosto na swoim miejscu.
Jechaliśmy już dłuższą chwilę w ciszy, siedziałam skulona trzęsąc się ze strachu.. nawet nie wiedziałam jak ma na imię, w ogóle nie znałam go.. tyle myśli błąkało mi się po głowie.
- Tom. - burknął nawet na mnie nie patrząc.
- Loui...
- Wiem.
- Czego ode mnie chcesz? - szepnęłam drżącym głosem.
- Już ci kurwa mówiłem. A ja bardzo nie lubię się powtarzać. - warknął, a ja skuliłam się na ton jego głosu. Był taki chłodny, beznamiętny, zły.. Na tym nasza rozmowa się skończyła. Zaczynałam powoli kojarzyć ulice, a w końcu zatrzymał się pod moim domem. Odpięłam powoli i niezdarnie pas.
- Wypierdalaj. - mruknął patrząc na mnie groźnie. Spuściłam wzrok i najszybciej jak tylko mogłam opuściłam jego samochód i uciekłam do domu. Dlaczego tak właściwie mnie podwiózł.. przecież.. nic nie rozumiem. Zamknęłam drzwi wejściowe na klucz. Jeszcze nie zdążyłam dobrze przejść przez próg kiedy usłyszałam krzyk ojca. Tak strasznie wyzywał mamę, z resztą jak zwykle. Zamknęłam oczy do których niemiłosiernie cisnęły się łzy. Szybko pobiegłam na górę i jak ten tchórz schowałam się w swoim pokoju. Nienawidziłam tego, powinnam zadzwonić po policję.. albo ratować matkę, ale ja wolałam się schować. Szybko wczołgałam się pod kołdrę nawet nie zdejmując butów. Przeszlochałam prawie całą noc, zasnęłam dopiero jak zaczęło świtać.
Późnym rankiem obudziło mnie ciche stukanie w okno. Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do okna by sprawdzić kto tak hałasuje. Rozejrzałam się i mój wzrok zatrzymał się na wysokim chłopaku stojącym pod moim oknem. Był ubrany cały na czarno, a na jego nosie znajdowały się jedne z tych szpanerskich Ray Ban'ów. W prawej ręce podrzucał małe kamyczki. Patrzyłam na niego lekko zmieszana i przestraszona.
- Za 10 minut widzimy się przed domem. - powiedział spokojnie, ale władczo.
- Nie mam ochoty. - mruknęłam.
- Gówno mnie obchodzi na co masz ochotę. Jak sama nie wyjdziesz wyciągnę cię siłą. - warknął.
- A...ale.. Nie. Nigdzie nie idę. - wystawiłam w jego stronę środkowy palec, po czym szybko schowałam się w pokoju. Usiadłam w kącie i przez długi czas nasłuchiwałam jakichś hałasów, ale wyglądało na to, że odpuścił sobie. Odetchnęłam z ulgą wstając, podeszłam do drzwi i wychyliłam głowę rozglądając się po korytarzu.. cisza.. Wyszłam niepewnie i ruszyłam w stronę łazienki szybkim krokiem. Zatrzasnęłam drzwi i pisnęłam przerażona dobijając do czegoś twardego, podniosłam wzrok i zobaczyłam JEGO. Jak?! Ja się pytam jak?!
- Zdziwiona? - spytał z wrednym uśmiechem. Spuściłam wzrok, a on chwycił mocno moje ramiona. - Odpowiedz, kurwa! - krzyknął zdenerwowany.
- Tom.. przestań.. ranisz mnie.. - szepnęłam słabym głosem. Jego uścisk lekko złagodniał.
- Ubieraj się. - warknął puszczając mnie całkiem, po czym wyszedł szybko z łazienki. Szybko przebrałam sie przestraszona i opuściłam łazienkę. Tom stał przy schodach opierając się o ścianę, zagryzłam wargę podchodząc troszkę bliżej, chłopak tylko się zaśmiał kręcąc głową i podszedł do mnie zbliżając usta do mojego ucha.
- Tak cholernie podoba mi się to jak bardzo się mnie boisz - mruknął, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Tom chwycił moją dłoń i pociągnął mnie do wyjścia. Przed domem stał duży, czarny samochód. Chłopak niemal wrzucił mnie do samochodu i zapiął moje pasy.. umm.. ja mam jeszcze sprawne ręce? ale nie odezwałam się. Byłam zbyt wystraszona..
- Zatańczysz dla mnie. - oznajmił z cwaniackim uśmiechem.
- Nie.. nie będę dla ciebie tańczyć.. - zaprotestowałam patrząc na niego jakby zwariował.
- Ależ zatańczysz, kochanie.
- Nie, Tom, nie zatańczę..
- Jesteś pewna? Sądzę jednak, że jestem w stanie cię do tego zmusić. - powiedział wyjeżdżając z podjazdu i od razu przyspieszając. Tak, Tom.. ja też sądzę, że jesteś w stanie mnie do tego zmusić..
- No właśnie.. - mruknął z uśmiechem.. ale co..? przecież.. powiedziałam to na głos? - Niekoniecznie.. - mruknął pod nosem.
- Tom! - podniosłam lekko głos oburzona.
- No co? - zaśmiał się.. w ogóle tego nie rozumiałam.. o co tu do cholery chodzi. Chłopak zaparkował na jednym z wolnych miejsc parkingowych przy kamienistej "plaży". Wysiedliśmy z samochodu, a ja stałam tam spanikowana.. a co jak chce mnie zabić i wrzucić do oceanu.. albo gorzej! a co jak mnie utopi? Tom podszedł do mnie śmiejąc się pod nosem.. ja nie rozumiem co go tak bawi, wyglądam aż tak głupio?
- Chodź. - powiedział wyciągając do mnie dłoń.
- Nie, ja nigdzie z tobą nie pójdę.. do grobu się jeszcze nie wybieram..
- Gdybym chciał cię zabić zrobiłbym to już dawno.. ale szczerze mówiąc właśnie w takich momentach mam ochotę to zrobić. - warknął, a mnie zmroziło.
- Teraz to już tym bardziej nigdzie z tobą nie pójdę. - prychnęłam odsuwając się. Tom przewrócił oczami i sekundy później znalazłam się na jego plecach. - Puść mnie.. - mruknęłam próbując się wyrwać, ale on trzymał zbyt mocno. Ruszył w stronę wody. - Tom.. nie wygłupiaj się..
- Przestań, Louise. Nic ci nie zrobię, obiecuję.
- Nie wierzę ci.
- Nie musisz.
- Ufać też ci nie ufam.
- Trudno.
- Nie znam cię
- Jaka szkoda.
- Tom!
- Louise!
- Uhh.. - już więcej się nie odezwałam . Chłopak usiadł na jednym z większych kamieni blisko wody obracając mnie tak, że siedziałam okrakiem na jego kolanach twarzą do niego. Skrzywiłam się próbując się odsunąć. Określić to krępującym to zdecydowane niedopowiedzenie. Tom tylko uśmiechał się głupio przyglądając mi się uważnie. Jak on w ogóle znalazł się w moim pieprzonym życiu?!
Kiedy tak dłużej przyglądałam mu się.. coś mi w nim dziś nie pasowało.. nos? nie.. usta? nie.. nadal idealne.. co?! uhh.. oczy.. nie widzę ich.. coś mi się nie zgadza.. włosy! inaczej ułożone dziś.. ale no cholera.. to tylko to..?
- Dlaczego jesteś dla mnie taki miły? - spytałam cicho.
- A kto powiedział, że jestem miły? - uśmiechnął się bezczelnie.
- A nie jesteś?
- A wolisz żebym był bezczelnym dupkiem?
- J-ja..
- Się robi, kochanie. - posłał mi ten swój głupi uśmiech, po czym chwytając brutalnie moje ramiona wpił się agresywnie w moje usta. Pisnęłam zszokowana kładąc dłonie na jego klatce piersiowej próbowałam go odepchnąć, ale to na nic. Chłopie, ile ty masz siły!! Tom zaśmiał się w moje usta, a ja idealnie wykorzystałam okazję i ugryzłam go w wargę, przez co syknął cicho odsuwając się. Szybko wstałam z niego i najszybciej jak potrafiłam zaczęłam biec w stronę parkingu, a następnie omijając samochód rzuciłam się biegiem w stronę mojego domu. Przynajmniej tak myślałam.. kurcze.. nawet dokładnie nie wiem gdzie jesteśmy. Poczułam jak czyjeś silne ramiona owijają się wokół mojej talii przyciągając mnie do siebie, straciłam grunt pod nogami. Pisnęłam przerażona.
- Skarbie, nie martw się.. obiecuję być delikatny. - wymruczał mi do ucha, tym swoim niskim, zachrypniętym głosem. Poczułam jak przykłada mi coś do twarzy, przez co nie mogłam nic zobaczyć. Poczułam dziwny, ale charakterystyczny zapach, a po tym była już tylko ciemność.